Wspinaczka (czyli historia pewnej rewolucji)
| Porwaliśmy się na zdobycie wielkich gór |
| Herosi z dawnych lat służyli nam za wzór |
| Przez niebotyczną grań pięliśmy długo się |
| Niejeden opadł tam znajdując w dole śmierć |
| Po drodze hulał wiatr i sypał w oczy śnieg |
| Paraliżował strach odbierał zmysły lęk |
| Lecz nie ustawał nikt nawet w godzinie złej |
| Zaciskał pięści i ze śmiechem wołał Hej |
| Przepięknie jest |
| I tylko tlenu mniej |
| A prowadziły nas Nadzieja Wiara Złość |
| Bo tam na dole Zła naprawdę było dość |
| I warto było iść do góry wciąż się piąć |
| By sobą wreszcie być by przestać karki giąć |
| I w czas wędrówki tej był każdy z nas jak brat |
| Choć nie obyło się bez wiarołomnych zdrad |
| Lecz nie ustawał nikt nawet w godzinie złej |
| Zaciskał pieści i ze śmiechem wołał Hej |
| Przepięknie jest |
| I tylko tlenu mniej |
| Aż po tysiącach prób przez przeraźliwą biel |
| Opłacił się nasz trud- osiągnęliśmy cel |
| Czuliśmy bicie serc i pod stopami szczyt |
| Gdzie pewne było że przed nami nie był nikt |
| Lecz nie odezwał się tym razem żaden śmiech |
| Bo wszyscy padli tu zajadle łapiąc dech |
| Idziwny jakiś był zwycięstwa słodki smak |
| Minęło parę chwil aż ktoś wychrypiał tak |
| Przepięknie jest |
| I tylko tlenu brak |
| Przepięknie jest |
| I tylko tlenu brak |