Wieża Babel
| Spójrz w dół Gabrielu Archaniele |
| Gdzie tłum swój nowy wznosi chram |
| Na bezprzykładny ich wysiłek |
| Gdy chcą w nadludzkim arcydziele |
| Dorównać nam przez chwilę |
| Gdy w dół biegają i do góry |
| Spajając ciężkie głazy krwią |
| Na swym wspaniałym wspólnym kopcu |
| Bez żadnej kłótni awantury |
| Radośni są i mocni |
| Że wszyscy mają język jeden |
| By nim wyrazić jedną myśl |
| Tacy się widzą piękni mądrzy |
| Zbyt szybko chcą osiągnąć Eden |
| I miarą swą świat sądzić |
| Nie muszę nawet palcem ruszyć |
| By w prochy ziemi wetrzeć proch |
| Bo piorun rękę moją zdradzi |
| Człowiek zagładę nosi w duszy |
| Wystarczy go przerazić |
| Odbiorę bratu brata język |
| I koniec zgody Tłumiąc głos |
| Będę się zdradzać śledzić kumać |
| Na mnie polegać we mnie wierzyć |
| Wszak to ich los i duma |
| Patrz teraz Dłonie im opadły |
| I już nie rozumieją słów |
| Wieża osuwa się w mrowisko |
| Niech cię nie mierzi ich szkaradność |
| Spójrz znów |
| Już czysto |