Urodziny
Południe. Na brzuchu pod słońcem jak ołów |
W dzień śmierci mej kończę dwadzieścia pięć lat |
I pełznę po polu do bliskich już dołów |
Ostatni na ziemi tej żłobię dziś ślad. |
Już nie chcę, nie mogę, niech strzela, niech strzela, |
Już dalej nie dotrę, no, zabij, psia mać! |
Gdy umrę, przestanę nareszcie umierać |
Przestanę się ruszać, przestanę się bać! |
Czyjś oddech mnie ściga. To sąsiad z baraku, |
Ma lat osiemdziesiąt i dyszy lecz brnie |
I pełznie do przodu i gada do piachu: |
Ja nie dam się, nie dam się, nie dam się, nie... |
Południe. Na brzuchu pod słońcem jak ołów |
W narodzin dzień kończę dwadzieścia pięć lat |
I pełznę po polu nie myśląc o dołach |
Swój pierwszy na ziemi tej żłobiąc dziś ślad. |