– Straszny rwetes, bracie ośle,
Przecież późna to godzina –
Żuje słowa wół wyniośle,
Aż mu z pyska kapie ślina.
– Ludzka wrzawa, bracie wole,
Ma dodawać animuszu –
Kiwa osioł łbem z wigorem,
Aż mu pchły spadają z uszu.
Patrzcie ludy
Jakie cudy,
Słyszcie wołka i osiołka,
Człeczym głosem
Nad swym losem
Rozprawia żywiołka!
– Czy cię bracie nie zadziwia
Ludzka mowa w naszych pyskach? –
Wół rogaty łeb przekrzywia
I okrągłym okiem błyska.
Zamiast rozum wołu zgłębiać,
Osioł nos zagłębił w żłobie
– Każdy znajdzie język w gębie,
Jeśli ma coś na wątrobie!
Patrzcie ludy
Jakie cudy,
Słyszcie wołka i osiołka,
Człeczym głosem
Nad swym losem
Rozprawia żywiołka!
– Lecz coś przecież być w tym musi,
Że stajenka cała w blaskach –
Wół ogonem muchy dusi
I jęzorem głośno mlaska.
– Ludzkie śpiewy, ludzkie fety
Bracie wole – nasza strata.
Ciebie zarżną na kotlety,
Mnie zaprzęgną do kierata.
Patrzcie ludy
Jakie cudy,
Słyszcie wołka i osiołka,
Człeczym głosem
Nad swym losem
Rozprawia żywiołka!
A Dzieciątko na zwierzątka
Jasnym oczkiem swym spojrzało –
Los człowieka, los bydlątka
Zrozumiało, zapłakało…