Starzejesz się, stary - i ja się starzeję,
Latami nie liczy się losu:
Gdzieś się zapodziały młodzieńcze nadzieje
Bliskości stosu i trzosu.
Stos płonie tak tylko, jak wicher zawieje,
Gdy Ciszę oddziela od Głosu:
Trzos karmi tak długo, jak długo gorzeje
W tym wichrze - czyjegoś żar stosu.
Z dnia na dzień trzos nagle się pustką zaśmieje
I popiół rozwieje się stosu
A nam pozostaną młodzieńcze nadzieje
Jak głos zwęglających się osób.
Ten płomień, co płonie, ten głos, który grzeje
To tylko na życie jest sposób
Starzejesz się, stary - i ja się starzeję:
(Ale los nut - losem Głosu!)