Tydzień z hakiem dobrze było mi na świecie e
Bo od rana do wieczora piłem wściekle a
Aż mnie ścięło z nóg na amen tuż przy mecie H7
I pojąłem cały drżąc że jestem w piekle e a e H7 e
W miejscu stanął czas i lęk ogarnął duszę e
Za całego życia winy wieczną męką a
By uniknąć jej wiedziałem wypić muszę H7
Ale jak na złość nie było nic pod ręką e a e H7 e
Wszyscy krewni i znajomi stali wokół a e
Pochylali swoje współczujące głowy H7
Powtarzając na okrągło tylko spokój e a
Nic ci się nie stanie przecież jesteś zdrowy C H7
Potem przyszedł lekarz razem z tłumem gości e
Każdy z nich ze sobą przyniósł flaszkę wódki a
I śpiewali że za siedem dni radości H7
Całą wieczność będę troski miał i smutki e a e H7 e
I słyszałem jak bawili się do rana e
Jak wznosili tuż za ścianą moje zdrowie a
Kiedy czułem jak sufitu twarz pijana H7
Drwiąco patrzy na mnie spod przymkniętych powiek e a e H7 e
Czas nie mijał ale trwał z uporem czasu a e
Który dobrze wie że czasu ma w nadmiarze H7
Minął wiek nim myśl zrodziła się z hałasu e a
By pogrążyć w jeszcze większym mnie koszmarze C H7
Trzysta lat myślałem o tym co zrobiłem e
Trzysta czego mi się zrobić nie udało a
Trzecie trzysta się zbierałem na wysiłek H7
Żeby sprawdzić czy mnie słucha własne ciało e a e H7 e
Kiedy wstałem puste było moje piekło e
Śladu gości uczt i wrzawy już nie słychać a
Tysiąc lat minęło jak się rzekło H7
Więc najwyższy czas wyskoczyć na kielicha e a e H7 e
Tydzień z hakiem dobrze było mi na świecie a e
Bo od rana do wieczora piłem wściekle H7
Aż mnie ścięło z nóg na amen tuż przy mecie e a
I pojąłem cały drżąc że jestem w piekle C H7