Nikt nas nie uprosi nikt nam nie rozkaże
Abyśmy w gips mokry powciskali twarze
Bo kiedy upłynie czas mierzony laską
Maź stygnąca białą okaże się maską
Połamiemy paznokcie pragnąc przetrzeć oczy
I łza prędzej wsiąknie niż się w dół potoczy
Twardy kamień bodąc od wewnątrz językiem
Wypełnimy się cali niewybrzmiałym krzykiem
A jeśli w tę maskę skrzepnie światło białe
Zedrzemy ją z twarzy choćby z żywym ciałem
I ślubując wierność ust i oczu skrzepom
Będziemy walczyli milcząc na ślepo
I choć pójdzie wielka na ślepców obława
Nie obejmie prawo pozbawionych prawa