Pierestrojka w KGB
W bezokiennych korytarzach |
Śniedź na nieruchomych klamkach; |
W ciszy, co jak krzyk przeraża |
Śpi Matka-Łubianka. |
Utraciła wszystkie dzieci - |
Więźniów, katów, dygnitarzy, |
Tylko gdzieś w kotłowni świeci |
Ogień w prostej twarzy. |
Pochylony nad płomieniem, |
Kaszląc, bo się komin zatkał, |
Lejtnant Wania ze skupieniem |
Pali tajne akta. |
Z dymem idą protokoły, |
Win dowody i wyroki, |
Nazwy Magadanów, Kołym - |
Cały kraj szeroki. |
W niebyt nieba przesłuchania |
Ulatują w jasnym żarze |
I uważać musi Wania |
Żeby się nie sparzyć. |
Iskier beztroska feeria |
Dziarsko losy ludzkie pali; |
Ach, gdybyż to widział Beria! |
Gdybyż widział Stalin! |
Tyle pracy w dym i popiół, |
Tyle krwi i atramentu! |
Dobrze, Wania, żeś se popił |
Żeby nie czuć wstrętu. |
Dłonie w sadzy drą z mozołem |
Skoroszyty i bruliony. |
Dobrze, Wania, że łyknąłeś, |
Bobyś był wzruszony. |
Jak kazali, to kazali, |
Ogień w oczach Wani błyska - |
Kiedy się historię spali - |
Karta będzie czysta. |
Czy to żal za gardło chwyta |
Oddanego swemu dziełu? |
Czy z Urzędu zrobią szpital, |
Czy może muzeum? |
Będą tu przyjmować gości, |
Lub pacjentów w czystych łóżkach |
I zapomni o przeszłości |
Łubianka-Matuszka. |
W ciemnym niebie gwiazdy świecą, |
Mrok Matuszki duszę wymiótł. |
Wani łzy po twarzy lecą - |
Ale to - od dymu. |