Legenda o miłości
| . | Es0 A0 C0 H7 |
| On ją dostrzegł nagle, ona go dojrzała | e C0 |
| I świat im zniknął z oczu, jak z dmuchawca puszek. | C0 e C H7 (H6) |
| Ciało - jak powietrza - zapragnęło ciała | e C0 |
| I czujnie się jęły obwąchiwać dusze. | Es0 H7 e E7 |
| Tyle niepewności i odwagi tyle! | a e |
| Żadne nie wiedziało, że tylko przez chwilę... | H7 e H e |
| Liczyli razem gwiazdy, biedronki i ptaki, | a H0 E7 |
| Bo na siebie liczyć nie śmieli na razie. | a H0 E7 |
| Każdy gest - sygnałem, każdy uśmiech - znakiem, | a H0 |
| Los - szyderczym szyfrem, astrologią wrażeń. | a H0 E7 |
| Tyle prawd przewrotnych i tajemnic tyle! | F a |
| Żadne nie wiedziało, że tylko przez chwilę... | F a Es0 A0 C0 H7 |
| Aż wręczył jej tulipan: prężny, łebski, gładki, | e C0 |
| Purpurą nabrzmiały, jak płonącym mrokiem. | C0 e C H7 (H6) |
| A ona na to róży rozchyliła płatki, | e C0 |
| By spłynęły po nich życionośne soki. | Es0 H7 e E7 |
| Tyle tkliwych lęków w nieuchronnej sile! | a e |
| Żadne nie wiedziało, że tylko przez chwilę... | H7 e H e |
| Misterium energii - wulkan, błyskawice, | a H0 E7 |
| Szramy po pazurach i chwalebne sińce; | a H0 E7 |
| Zachłanną bachantkę skrzesał z bladolicej, | a H0 |
| Ona - z trubadura - swego barbarzyńcę. | a H0 E7 |
| Tyle zapamiętań i przebudzeń tyle! | F a |
| Żadne nie wiedziało, że tylko przez chwilę... | F a Es0 A0 C0 H7 |
| Gniazdo i pisklęta, spełnione pragnienia, | e C0 |
| Uznali więc, że teraz stać ich już na wszystko: | C0 e C H7 (H6) |
| Za dnia naprawiali usterki istnienia, | e C0 |
| Nocą przy kominku strzegli paleniska. | Es0 H7 e E7 |
| Tyle dobrej woli, próżnych trudów tyle! | a e |
| Żadne nie wiedziało, że tylko przez chwilę... | H7 e H e |
| On ją zaczął zdradzać, choćby i w marzeniach, | a H0 E7 |
| Ona drżała - czując cudzych oczu dotyk... | a H0 E7 |
| Czas im siebie skąpił na wspólne olśnienia, | a H0 |
| W bitwy się zmieniały codzienne kłopoty. | a H0 E7 |
| Tyle w nich oskarżeń i winy w nich tyle! | F a |
| Żadne nie wiedziało, że tylko przez chwilę. | F a Es0 A0 C0 H7 |
| I dopadł ich spokój. Ani się spostrzegli - | e C0 |
| Już grzali zziębłe stopy, choć wygasł kominek. | C0 e C H7 (H6) |
| I jeszcze z nawyku stare kłótnie wiedli, | e C0 |
| Gdzie miłość błądziła, jak zbędny przecinek. | Es0 H7 e E7 |
| Tyle niespełnienia i przesytu tyle! | a e |
| Ale już wiedzieli, że tylko przez chwilę... | H7 e H e |
| Aż jemu się zmarło i ona w ślad za nim | a H0 E7 |
| Odeszła między gwiazdy, ptaki i biedronki. | a H0 E7 |
| Wszak byli na wieczność w sobie zakochani, | a H0 |
| Nie cierpiąc nawet w kłótniach najkrótszej rozłąki. | a H0 E7 |
| Tyle było życia - konania w nich tyle... | F a |
| Ani nie poczuli, że tylko przez chwilę. | F a Es0 A0 C0 H7 a |