Dzień gniewu
| Wyją syreny i biją dzwony |
| Ciemność płonące tną reflektory |
| Z nocy zerwani w noc zapadamy |
| Paniczny tupot na schodach nóg |
| Gasną za nami ogłuchłe domy |
| W krzyku agonii w ryku motorów |
| W wielkie macice zmienione bramy |
| Rodzą tłumy na bruk |
| Ciemność wypełnia upał wszechmocny |
| W popiół zamienia zlepione ciała |
| Szkło pęka kipią blachy pancerne |
| Powietrze twarde jak mur |
| Panika rybia usta rozdarła |
| Schną w osmalonych czerepach oczy |
| I w drżenie wprawia zdrętwiałą ziemię |
| Marsz nadchodzących gór |
| Nim nasza kolej zdążymy jeszcze |
| Wspomnieć proroctwa i przepowiednie |
| Znaki na niebie myśli piwniczne |
| Które niejedną zabrały noc |
| Choć w życiu nadal słońca i deszcze |
| Snuliśmy plany dalekosiężne... |
| I oto nad paleniskiem miast |
| Równym wznosimy się parasolem |
| Dymu i pary ciężkiej od sądu |
| Ugotowanej krwi |
| Wszyscyśmy teraz godni litości |
| Wszyscyśmy teraz godni litości |
| Wszyscyśmy teraz godni litości |