Casanova - Fellini
Z księstw najszczęśliwszego Panie |
Prominencie łaski bożej |
Pozwól by ci hołdy złożył |
Casanova Wenecjanin |
Pisarz lekarz mędrzec sławny |
Mistrz wojennej inżynierii |
Budowniczy znawca dziejów |
Służyć ci talentem pragnie |
Dwory całej Europy |
Biły się o moją radę |
Ja u twoich stóp ją kładę |
Cześć oddając twoim stopom |
(Chyba mnie nie słucha wcale |
Bękart kazirodczej chuci |
Twarz kretyna wzrok ospały |
Wasal Matki w czarnej sukni) |
(Szczy na bele złotogłowiu |
Świty rechot i brzęk kufli |
Tlącą się szkarłatem głownią |
Ściga oczy czarnych żółwi) |
(Ten mi harcap w piwie nurza |
Ten przedrzeźnia w oczy dmucha |
Wrzeszczy rozwydrzona służba |
To nie dwór to piekła kruchta) |
II |
- Lud nasz jest dziki lecz genialny |
I nie chce rad talentów obcych |
Słuchaj jak nasze brzmią organy |
I głosy. Mamy gościa chłopcy |
Hymn Poddanych! |
"Od pokory akord do potęgi |
Od szaleństwa akord do geniuszu |
Od ogromnych miechów instrumentu |
Do ogromnych architektur duszy |
Chórem wyższe fugi brać rejestry |
Giąć młotami tonów rury z cyny |
Rozdmuchiwać nad głowami przestrzeń |
Śmiać się z ziemi Wyższe brać drabiny |
Huśtać się na dźwigniach interwałów |
I szyderstwem złocić łeb genialny |
A przetoczy się nad światem szałem |
W orgii na organach Hymn Poddanych" |
- Giacomo Casanova! |
Dyplomy swoje schowaj |
Wyjmuj pałkę! |
Tyś jebak nad jebaki! |
Więc pokaż co potrafisz! |
Masz tu lalkę! |
III |
Miałem mniszki rozpalone |
W święto masek sztucznych ogni |
Wdowy stare i bogate |
Którym Jowisz pieścił łona |
I w turniejach salonowych |
Mój grotołaz pokonywał |
Jurność szlachty i stangretów |
Aż z Giacomo Casanovy |
Przepowiednia Wieloryba |
Uczyniła Króla Kretów |
Więc drążyłem korytarze |
Ślepo błądząc w lepkiej ziemi |
Gdy nade mną brzmiały drżenia |
Homoseksualnych ważek |
Podróż Karczma w Wielkiej Sali |
Gdzie się klacze grzały w pianie |
Parowały prześcieradła |
Cienie stropy zapładniały |
Huczał czarny piec gliniany |
Purpurowiał trzon |
Twarz bladła |
Niosłem moją matkę starą |
Na ramionach jak ćmę wielką |
Przeglądając się w jej oczach |
Zobaczyłem w nich poczwarę |
Wreszcie z tobą moja lalko |
Miłość jest samotnym szczęściem |
Po popisach samczej mocy |
W wyziębionej sali zamku |
Pieszczę cię jak myśl się pieści |
Jestem czuły jestem drżący |
Nie opuszczę twego wnętrza |
Lalkę z lalką złączyć lepiej |
Twoje ciało moje lędźwie |
Wszak ten sam Lalkolep lepił |
Lody mórz i śniegi planet |
Krzepną nad szaleństwem królów |
Dalej nie ma już gdzie jechać |
My przetrwamy ból i zamęt |
Wypełnieni sobą czule |
Zasłuchani w chórów echa |