Bankiet
| Ja - przy małym stoliku nad wystygłą herbatą, | e |
| Oni tam za kotarą gdzie muzyka i gwar. | E a |
| Siedzę sam w pustej sali, żółte stołów lśnią blaty, | a e |
| Nawet tych bez zaproszeń skusił bankietu czar. | H7 e |
| Ktoś spóźniony przechodzi, widzi mnie i przystaje: | e |
| "Co tu robisz, jak w domu?" Ot, znajomy czy ktoś... | E a |
| "Chodźże ze mną" - i idę, gdzie się bawią i grają – | a e |
| Dodatkowy cóż znaczy tam gość? | H7 e |
| Wchodzę: stół, tłum, biel świateł, pryska nastrój ponury | E a |
| Histeryczne chichoty podchmielonych już pań! | Fis7 H7 |
| Siadam, biorę na talerz plastry miąs, konfitury | e a |
| Parę miłych zamieniam z kimś zdań. | e H7 e |
| Nie pamiętam, czy to żenił z kimś tam ktoś się, | E a |
| Czy też jakiś jubileusz być to miał - | Fis7 H7 |
| Ja pamiętam, że na stole postawiono wielkie prosię - | e a |
| Z niego każdy mięsa strzęp dla siebie rwał | e H7 e |
| Obstawili nas kelnerzy jak opryszków | E a |
| Przy drzwiach jacyś wyfraczeni stali trzej | Fis7 H7 |
| Innych pięciu lało wódę oraz wina do kieliszków | e a |
| Żeby trawić nam to wszystko było lżej! | e H7 e |
| Przy mnie też stał taki jeden - całkiem blisko - | E a |
| Dziką siłę mięśni czuło się pod skórą... | Fis7 H7 |
| Choć na dźwięk każdego słowa kłaniał mi się jak mógł nisko - | e a |
| Patrzył z góry. Patrzył z góry. | e H7 e |
| Północ! Śpiewy pijane, chór z pełnymi ustami, | e |
| Ja fałszuję, lecz fałsz mój zagłuszony przez ryk | E a |
| Więc poganiam tych, którzy nie śpiewają wraz z nami, | a e |
| Choć właściwej melodii już nie śpiewa tu nikt! | H7 e |
| Wtem coś łamie się we mnie, "Co ja robię zalany? | e |
| Trzeba wyjść stąd, uciekać!" Wstaję krzyczę przez gwar, | E a |
| Gdy na ustach swych czuję dłoń sąsiadki pijanej | a e |
| I odurza mnie zapach perfum "Moskiewski czar" | H7 e |
| Sufit w dół na mnie leci i podłoga się kiwa | E a |
| Zimny mrok pod powieki, pot perlisty na kark | Fis7 H7 |
| Z wewnątrz mnie dziko strumień się gorący wyrywa | e a |
| I przewraca kieliszki wśród okrzyków i skarg | e H7 e |
| Kelner - ten co za mną stał - do przodu skoczył | E a |
| Wprawnym chwytem obezwładnił moją dłoń | Fis7 H7 |
| Dźwignął, szarpnął, szturchnął w plecy, odprowadził na ubocze - | e a |
| Tam wyrwałem się i odwróciłem doń | e H7 e |
| Zatoczyłem się natychmiast, kiedy puścił | E a |
| Z trudem, ale utrzymałem równowagę | Fis7 H7 |
| I wyprowadziłem cios w ten jego uniżony uśmiech | e a |
| I w sprzeciwu nie cierpiącą tę rozwagę! | e H7 e |
| W tył odleciał, byli inni - doskoczyli | E a |
| W kwadrat mordę mą zaplutą skuli mi | Fis7 H7 |
| I za drzwi mnie w zimny, miejski świt rzucili... | e a |
| Piąta rano puste miasto w oczach drży! | e H7 e |
| Ja nad wódką poranną przy wyziębłym bufecie | e |
| Oni tam się wsadzają do limuzyn i aut | E a |
| Najwyraźniej nie umiem bawić się na bankiecie | a e |
| I nie dla mnie ślub, pogrzeb, jubileusz czy raut | H7 e |
| Najwyraźniej nie umiem bawić się na bankiecie | a e |
| I nie dla mnie ślub, pogrzeb, jubileusz czy raut | H7 e |