Spotkaliśmy się w przyjaznej atmosferze
Wzajemnego zrozumienia, zaufania.
On postawił po trzy piwa, ja bigosu dwa talerze,
Na wiele spraw wyraziliśmy swoje zdania.
Poglądów pełną zbieżność dialog nasz wykazał.
Dołożyliśmy po dwa schaby i pół litra.
Na dalszy rozwój tych kontaktów nadzieję każdy z nas wyrażał,
Obcą była nam gra argumentów chytra.
A potem nie wiem co się nagle stało
Czy może ktoś podpuścił nas czy co?
Że wygarnąłem wszystko mu co na wątrobie mi leżało,
On mnie w pysk i w ryk że obrażono go!
Odskoczyliśmy jednocześnie od stolika,
W mej dłoni lśniło sprawnie utrącone szkło.
On chwycił nóż i pośród osób trzecich krzyków
Rzekł - rusz się tylko, a ci w gardło wtłoczę to!
Jasne było, że zdemolujemy lokal
Wszyscy w knajpie zbledli czując zagrożenie,
Kiedy nam, pijanym przeszła do rozróby już ochota
I objęliśmy się z wielkim rozrzewnieniem.
Przeniknął lokal wszystkim wspólny ulgi oddech,
A potem radość, klepy w plecy, pozdrowienia.
Otoczeni kibicami wypiliśmy na odchodne
W atmosferze ogólnego odprężenia.
Do zobaczenia - mówię ja...
Do zobaczenia - mówi on...
Korzystny zawarliśmy pakt dla obu stron!