Nędza pustoszy strychy i komory,
Złoto skupuje nadwyżki natury,
Tylko bogaty żyje - albo chory;
I nie odróżnisz, który z nich jest który,
Gdy spod ich tłustych stołów, pustych koryt
Wyłażą szczury.
Brzydzą się nimi ci, co żywi jeszcze,
Ze wstrętem nogi podnosząc do góry,
Bezkarność dając małym posłom nieszczęść,
Co mają tylko jeden cel ponury:
Zagarnąć resztki. Bowiem właśnie w resztce
Mnożą się szczury.
Cóż, że się z sobą żrą niezmordowanie,
By własnym braciom dobrać się do skóry:
Z tej bitwy nic już nam nie pozostanie,
Na mokrych wiórach zwapniałe marmury,
Z których miał powstać Kościół Pojednania -
Zostaną szczury.
Zabrakło grajka, co by grą czarował,
Zwiódł najazd szczurzy melodią na temat.
Jest pisk i szelest, krzyki są i słowa,
Włosy z głów rwane rękami obiema,
Gniewne modlitwy, żeby żyć od nowa...
- Muzyki nie ma.
Nędza pustoszy strychy i komory -
Wyłażą szczury.