Bajka (Baczyński)
Ludzie prości i zbrojni, więc smutni, | e |
wchodzili na okręty omszałe; | h |
niebo grało podobne do lutni | C |
srebrnej chyba i kwiatem pachniało. | H7 |
Od uliczek rzeźbionych w cieniu | e |
szła procesja czy biały świt | h |
i świergotał jak ptak na ramieniu | C |
żywot mądry rosnących lip. | H7 |
Potem morza dzieliły się, tarły | e |
szorstką skórą bokiem o bok; | h |
coś wschodziło, a potem marło, | C |
nie odgadnąć: przez dzień czy rok. | H7 |
Gwiazdy były nisko jak gołębie. | e |
Ludzie smutni nachylali twarz | h (a?) |
i szukali gwiazd prawdziwych w głębi | C |
z tym uśmiechem, który chyba znasz. | H7 |
Potem lądy się otwarły jak bramy, | e |
góry mrucząc prowadziły pod obłok, | h |
więc rzucali w fale nieba kamień | C |
żeby zmierzyć głębie nieba pod sobą. | H7 |
I na wiatrów rozłożystych wydmach | e |
sieli drzewek młodziutkich las | h |
i marzyli złotych dębów widma | C |
z tym uśmiechem, który chyba znasz. | H7 |
Aż wyrosły krzepkie i jasne, | e |
jakby wody przezroczysty płaszcz, | h |
więc patrzyli jak na serca własne | C |
z tym usmiechem, który chyba znasz. | H7 |
No, i stolarz schylił z wolna głowę | e |
i wyciosał przez czas niedługi | h |
dla nich wonne trumny dębowe, | e |
a dla synów ich dębowe maczugi. | h |
Więc odeszli. Śpiewał obcy czas. | e |
Więc odeszli przez powietrza białe smugi | h e |
z tym uśmiechem, który dobrze znasz. | h H7 |