Manewry zawieszono nam
Wolno rozmawiać, palić, pić -
Każdy ma los swój tworzyć sam
I póki co - jak zechce - żyć.
Konserwy kończą się i chleb
Więcej już wart niż kiedyś pet.
Z obietnicami siedmiu nieb
Ksiądz do okopów naszych zszedł.
Ale co robić ma, gdzie iść
Komend i poligonów syn!
Dlaczego wierzyć ma, że dziś
Oczyści go z wczorajszych win!
Jakże o jutrze myśleć ma,
Jeśli ktoś dotąd myślał zań!
Jak tu z okopu wyjść za dnia
Gdzie wszystko nagle czyha nań!
Nie słucha kazań, ni rozkazów
I w obietnice wiary brak,
Wspomnienie oficerskich razów
Podsuwa słodki zemsty smak...
Ale o zemstę nawet - troska
Rozpływa się wśród snów i słów
Że - przebaczenie - łaska boska
Przyniesie tłumom błędnych głów.
Więc jeszcze dzień i jeszcze noc
I przed kolejną nocą trwoga,
Że znów z okopów wrzaśnie moc!
Dajcie nam wroga! Chcemy wroga!
Karmiły kłamstwa nas i strach
A - w prawdzie - nieład jest i głód!
Być czyimś wrogiem - to nasz fach!
Dajcie nam wroga! Gdzie jest wróg?!
Codziennie więc - ostatni raz
Wolno rozmawiać, palić, pić,
Zanim potwierdzi nowy czas
Że - nienawidzić - znaczy: żyć!